wtorek, 14 października 2014

ROZDZIAŁ I

-Gratuluję, właśnie zostałeś Strażnikiem Tajemnicy- Powiedział Sal.  -Ale jak to? Co się stało?- Odpowiedział przerażony Dracon Chłopak popatrzył na niego i się uśmiechnął. Uniósł brwi, jakby się zdziwił i zaczął mówić.  -Nie mamy zbyt wiele czasu na wyjaśnienia. - Rzekł, po czym wyjął z kieszeni różdżkę i wycelował ją w rękę Draco.- Occulta te estcustos.- Kiedy skończył wypowiadać te zdanie żyły blondyna zmieniły kolor na czarny, jakby były gałęziami drzewa. Po kilku sekundach wróciły do normy.  -Dlaczego stoimy na środku pola? W ogóle gdzie my jesteśmy Sal?- Powiedział zażenowany Ślizgon -Za chwile się dowiesz... Ostendam!- Krzyknął celując przed siebie. Po chwili przed chłopakami ukazał się wielki dom. Na około niego rozciągał się wielki płot z kamienia. W tej chwili stali przed wejściem.  -Witam cię Draco w najbardziej magicznym domu w Europie.- Powiedział otwierając drzwi i wyciągając rękę w zapraszającym geście.- Znajdziesz tu ponad tysiąc ksiąg czarów, wyposażenie dla każdego czarodzieja, a także masę eliksirów. Wszystko, co tu jest mogło by przekazać Ci wiedzę większą od tej, której na uczysz się w Hogwarcie, nawet jeżeli musiałbyś chodzić do niego przez trzydzieści rad.- Powiedział uradowany chłopak.- A teraz wejdź, zanim ktoś nas zobaczy, nie mam zamiaru wymazywać pamięci jakimś przechodniom.  Jedno było pewne. Na pewno ten dom był większy w środku, niż na zewnątrz. Gdyby ktoś popatrzył wydawał się duży, a jednak w środku, był chyba największym domem jaki Draco widział. Był jak dwa piętra w Hogwarcie, może trzy. Przed schodami widniały tabliczki. " Księgi czarów- Piętro pierwsze, Eliksiry- Piętro Drugie, Wyposażenie do Quidditcha- Piętro trzecie" Było jeszcze kilka innych, ale chłopak ich nie rozumiał, były w innym języku, chyba po francusku.  -Muszę Ci mój drogi przyjacielu powiedzieć kilka ważnych faktów o mojej rodzinie. Po pierwsze nie nazywam się Sal LaLens. Moje nazwisko...- W tej chwili się zawahał.- To Flamel -Flamel? Jak Nicolas Flamel?- Ten alchemik?- Zapytał zaciekawiony Dracon -Tak, dokładnie jak on. Hah, z jednym małym wyjątkiem. Nicolas był moim ojcem, a to jest nasz rodzinny dom.- Powiedział, uśmiechając się i poprawiając włosy.  Draco nie wiedział co powiedzieć. Tego się nie spodziewał. Jego najlepszy przyjaciel jest z rodu Flamelów. To było dziwne uczucie, pierwszy raz w życiu czuł, że nie jest najlepszy. 
-Bierz rzeczy, które najbardziej Ci się przydadzą i lecimy do Hogwartu. Chyba właśnie kończy mi się wyrok w Azkabanie.- Powiedział drwiącym tonem Salamander. 
Po dwudziestu minutach Draco w rękach trzymał kilka ksiąg, walizkę z napisem "Quidditch- Nie taki straszny jak się wydaje", kilka eliksirów w woreczku i nowe buty. 
-To jak, lecimy?- Powiedział Draco, pierwszy raz od długiego czasu uśmiechając się.- Ostatni rok sam się nie skończy.